czwartek, 21 maja 2015

Wielki powrót "Detektywa Mroku"

Dylan Dog
Golkonda! / Piąta pora roku
(2015; BUM Projekt; horror/sci-fi/fantasy)

Scenariusz: Tiziano Sclavi
Rysunki: Luigi Piccatto
Cena okładkowa: 44,90 zł
Ilość stron: 192

Pierwszy raz z postacią Dylan Doga spotkałem się prawie 15 lat temu, kiedy swoją premierę miał zeszyt zatytułowany "Świt żywych trupów". Wówczas serię w Polsce wydawał Egmont, który niczym hegemon utrzymywał się ciągle na powierzchni, kiedy inne wydawnictwa zaczynały działalność i dość szybko ją kończyły. Kilka słów odnośnie "Świtu żywych trupów", jak i całej serii wydawanej przez Egmont napiszę w późniejszym czasie. Sama postać Detektywa Mroku od razu mnie zainteresowała. Z jednej strony Dylan Dog jest uczestnikiem historii, których nie powstydzili by się najbardziej znani agenci FBI (Dana Scully i Fox Mulder), nieprawdopodobnych, wręcz paranormalnych. Natomiast często śledztwo prowadzone przez Detektywa Mroku kończy się w zwykły sposób - niczym w serialu animowanym o Scooby-Doo. Za wszystkimi podłościami i niegodziwościami często stoi po prostu człowiek.

Młode wydawnictwo jakim jest warszawski BUM Projekt zdecydowało się na wskrzeszenie serii Tiziano Sclaviego i na pierwszy rzut wybrało dwie historie, które się ze sobą łączą. "Golkonda" jest historią dość chaotyczną, w której Dylan Dog wraz ze swoim pomagierem Groucho (tak, tym z braci Marx) zostają wciągnięci w zadziwiającą intrygę. Mieszkańcy Londynu stają się ofiarami niecodziennych wydarzeń - po ulicach grasują podejrzani mężczyźni w melonikach, a niektórzy przechodnie widzieli ogromne oko jadące tandemem. Scotland Yard nie wie jak może przeciwdziałać napadom rabunkowym, których dokonują wspomniani dżentelmeni w melonikach. Z pomocą przychodzi Dylan Dog i świeżo poznana barmanka Amber, razem udają się w poszukiwaniu tajemniczego miejsca, zwanego Golkonda.

"Piąta pora roku" to powrót Golkondy i znowu bardzo nieliniowa historia, której głównym bohaterem nie jest Dylan Dog, ale krótkie opowiastki dotyczące każdej z pór roku. Wszystkie historyjki są psychodeliczne na swój sposób, ale wciągające i przedstawiające spory potencjał. Jednak na sam przód wysuwa się słodko-gorzka "Historia letnia", traktująca o nieudaczniku życiowym. Pomiędzy przerywnikami Dylan Dog próbuje odszukać człowieka, do którego oddzielił się jego cień. W tym samym czasie inspektor Bloch (ze Scotland Yardu) i Groucho prowadzą intensywne poszukiwania Dylana, który w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął dwa dni temu. W "Piątej porze roku" można spotkać postaci z "Golkondy" oraz odwiedzić dobrze już znane miejsca.

Muszę przyznać, że ludzie z BUM Projekt dokonali naprawdę dobrego wyboru, jeżeli chodzi o historie z Dylan Dogiem. Co prawda nie znam oryginalnych włoskich wydań, jak również późniejszych amerykańskich (wydawane przez Dark Horse, gdzie Groucho nie nosił wąsów, a jego imię zostało zmienione na Felix). Jednak porównując z niektórymi egmontowskimi wydaniami mam wrażenie, że panowie z BUM Projekt odwalili kawał dobrej roboty. Nie dość, że dobrali powiązane ze sobą historie leżące od siebie dość daleko w chronologii ("Golkonda" to zeszyt nr 41, a "Piąta pora roku" to zeszyt nr 117) to jeszcze wybrali takie opowiadania, które uszczęśliwią każdego fana Detektywa Mroku. "Golkonda" jest historią chaotyczną, której bym nie nazwał klasyczną sprawą Dylan Doga, jednak świetnie wprowadza w ten nieprawdopodobny świat, w którym szara codzienność miesza się z magią (?!). Ta opowieść jest pełna bardzo brutalnych scen, których w przygodach Dylana nigdy nie brakowało, ale nie pamiętam, żeby któryś z dotychczas wydanych zeszytów aż tak spływał krwią. "Piąta pora roku" to niby ciąg dalszy, a jednak główny nacisk został położony nie na zjawiska paranormalne, ale na krótkie psychodeliczne historyjki, które na długo pozostaną mi w pamięci. A już na pewno na dłużej niż główny wątek fabularny z "Piątej pory roku".

Jeżeli do tej pory nie mieliście okazji poznać żadnej przygody Dylan Doga, to polecam poszukać na aukcjach internetowych starych wydań Egmontu (zwłaszcza kilka pierwszy tomów), które świetnie wprowadzają w barwny świat wykreowany przez Sclaviego. Podwójny tomik wydany przez BUM Projekt nie jest lekturą lekką, a już na pewno dla ludzi nie obytych z tematyką jaka poruszana jest w historiach o Detektywie Mroku. Natomiast jeśli macie na półce przynajmniej kilka wydań Egmontu z pomarańczowym grzbietem to czym prędzej biegnijcie do sklepu z komiksami, bo Dylan Dog jest jak zwykle w formie, a Groucho nadal sypie żartami suchymi jak wióry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz