niedziela, 31 maja 2015

Rozterki młodego Bruce'a Wayne'a

Batman: Rok Zerowy - Mroczne Miasto
(2015; Egmont; detektywistyczny/akcja/sci-fi)

Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Greg Capullo
Cena okładkowa: 75 zł
Ilość stron: 240

Egmont jakieś 2 lata temu rozpoczął masowe wydawanie komiksów DC z serii New 52. Pojawiły się miałkie historie z Supermanem (ze scenariuszem Grant Morrisona), seria Justice League Of America i kilka różnych wydawnictw z Batmanem. Na półki sklepowe trafiły historie ze scenariuszem Tony’ego S. Daniela zebrane pod szyldem „Detective Comics”, oraz przeróżne opowieści z Nietoperzem zebrane pod tytułem „Batman: Mroczny Rycerz”. Jednak jak magnes czytelników przyciągała główna seria, której scenarzystą jest Scott Snyder. Po naprawdę dobrej historii o Sowach („Trybunał Sów” i „Miasto Sów”) Egmont wydał jeszcze komiks o walce z Jokerem („Śmierć Rodziny”). W końcu musiało nastąpić wydanie historii zatytułowanej „Rok Zerowy”. Na polskie wydanie składają się dwa tomy.


„Rok Zerowy” to ponownie zaprezentowany początek historii Bruce’a Wayne’a, jako Batmana. Mroczny Rycerz pojawia się w Gotham, żeby rozprawić się z gangiem Red Hooda. I mniej więcej tego dotyczy pierwszy tom „Roku Zerowego”. Czytając ten komiks miałem wrażenie, że Snyder chce tchnąć nowe życie w postać Batmana, ale nie jest to takie proste. W tym tekście skupię się wyłącznie na drugim tomie tej historii zatytułowanej „Mroczne Miasto”.

25-letni Bruce Wayne dopiero co wrócił do Gotham, już zdążył przywdziać strój Batmana i rozprawić się z Red Hoodem. Na jego drodze staje nowy, bardzo wymagający przeciwnik, którym jest Edward Nygma, bardziej znany jako Riddler. Uwielbiający zagadki złoczyńca nie przebiera w środkach, żeby zniszczyć Batmana i zdobyć władzę nad Gotham. Do tego celu angażuje do swojej walki Doktora Śmierć, który dysponuje dziwnym specyfikiem, który wstrzyknięty w ciało ofiary powoduje u niej przerost tkanki kostnej. Ludzki organizm po aplikacji specyfiku jest wręcz rozsadzany od środka przez kości. Młody Bruce Wayne w stroju Batmana próbuje rozwikłać zagadkę, kto stoi za tajemniczymi morderstwami, ale przeszkadza mu w tym policja Gotham, uważająca go za zwykłego przestępcę. Tymczasem Riddler knuje plan, jak skąpać Gotham w mroku i stać się jego niepodzielnym władcą.

Prawdę mówiąc po przeczytaniu „Mrocznego Miasta” czułem spory niedosyt. Z jednej strony jest to komiks ze scenariusze Scotta Snydera, więc liczyłem na jakąś monumentalną historię, która na nowo pozwoli odkryć postać Batmana. A dostałem raczej zwykłą opowieść z Mrocznym Rycerzem w roli głównej. Sam pomysł na fabułę nie jest zły, ale mam wrażenie, że nie do końca został wykorzystany jego potencjał. Gotham wygląda jakby zostało żywcem wyjęte z serialu dokumentalnego „Życie po ludziach”, ewentualnie jak w „Ewolucji Planety Małp”. To dawało sporo różnych możliwości, a zostało wykorzystane w zaledwie malutkim procencie. Natomiast pierwsza część opowieści wypada zdecydowanie lepiej. Batman znowu jest detektywem, a nie tylko napakowanym typem, który rozwala czaszki swoich przeciwników. Powoli rozwiązuje zagadkę, łączy ze sobą różne motywy i grzebie w przeszłości Gotham. Jest to na pewno historia, której spodziewałbym się po Batmanie, bez żadnych udziwnień. Druga część "Mrocznego Miasta" już tak dobra nie jest i momentami wręcz zdarzało mi się ziewnąć. Riddler jest ciekawą postacią, ale te sceny z jego udziałem pokazane w tym komiksie są jakieś takie suche. Brakuje w nich dynamizmu, czy charaktery mistrza zagadek. Co najgorsze każde kolejne posunięcie Nygmy jest strasznie przewidywalne, na czym cierpi przyjemność z zapoznawania się z tą historią. Rysunki Grega Capullo trzymają poziom, dobrą robotę odwala też gość od nakładania tuszu (Danny Miki), natomiast grafikę kładzie kolorysta (Fco Plascencia). Pierwsza część historii jest jeszcze skąpana w mroku, ale walka z Riddlerem mieni się wszystkimi kolorami tęczy, a Gotham zaczyna przypominać tętniące życiem miasto. Jako dodatek wydawnictwo Egmont dołożyło kilkustronicową historię "Ludzie w ciemności" oraz galerię okładek. Skromnie, ale ważne, że jednak jakieś dodatki się pojawiły. Tym bardziej, że zamieszczone okładki są naprawdę różnorodne i pokazują, że Batman w żadnym wypadku nie jest jednowymiarową postacią.

Batman jaki jest każdy wie. Mroczny samotnik walczący z ciągle narastającą przestępczością w Gotham. Niczego odkrywczego Snyder nie serwuje w drugim tomie "Roku Zerowego". Młody Bruce jest przesiąknięty chęcią zaprowadzenia sprawiedliwości w swoim mrocznym mieście, walczy zarówno z bandziorami, jak i ze skorumpowanymi glinami. I to idzie na plus dla pierwszej części historii, czyli tej z Doktorem Śmiercią. Natomiast potyczka Batmana z Riddlerem jest sucha i nie wykorzystuje ani potencjału otoczenia, ani potencjały postaci. Prawdę mówiąc po przeczytaniu "Mrocznego Miasta" czułem spory niedosyt i też nie byłem do końca usatysfakcjonowany tym albumem. Ten komiks mogę polecić chyba tylko tym, którzy nigdy nie trzymali w ręku Batmanów wydawanych przez TM-Semic. Mam wrażenie, że mrok z Batmana ciągle gdzieś ulatuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz