niedziela, 24 lipca 2016

Komiksy na skróty - odcinek 8

Jako, że kolejne serie komiksowe wracają, a niektóre zaczynają się pojawiać na naszym rynku to wracam z kolejnym odcinkiem "Na skróty". Tym razem dużo bardziej różnorodnie niż w przypadku poprzednich odsłon. Dwie pozycje z Egmontu (zupełnie od siebie różne, chociaż dotykające szeroko pojętej tematyki sci-fi) oraz jedna z Mucha Comics. Praktycznie na każdy z poniższych komiksów czekałem z niecierpliwością (z mniejszą bądź większą), więc tym bardziej zapraszam do lektury.



Antares #2
(2016; Egmont; sci-fi/przygodowy)

Scenariusz: Luis Eduardo "Leo" de Oliveira
Rysunki: Luis Eduardo "Leo" de Oliveira
Cena okładkowa: 69,99 zł
Ilość stron: 160

Kim Keller wraz z przyjaciółmi podejmuje się odnalezienia córki, którą tajemniczy promień porwał podczas jej pobytu na planecie Antares. Nowy glob miał zostać skolonizowany podobnie jak Aldebaran, czy Betelgeza, jednak okazuje się, że wysłana na planetę ekipa zwiadowcza przedstawiła nie do końca prawdziwe raport. Wysłannicy korporacji Forward Enterprises napotkali na szereg niebezpieczeństw, które świadczyły o tym, że Antares nie nadaje się do kolonizacji, a już na pewno nie jest przystosowana do zaludnienia przez cywilów. Kim wraz z zespołem udaje się na bliźniaczą planetę, Antares-4, na której prawdopodobnie znajduje się źródło tajemniczego promienia, który porwał jej córkę oraz siostrę jednego z pracowników Forward Enterprises. Tymczasem ekipa pozostała w kolonii musi toczyć nieprzerwaną walkę z religijną sektą dowodzoną przez brata prezesa korporacji.

Leo to dla mnie absolutny mistrz komiksu. Podzielona u nas nad dwa zbiorcze albumy seria "Antares" jest trzecią częścią przygód Kim Keller. Dziewczyny urodzonej na skolonizowanej przez ludzi planecie Aldebaran, na której to wspomniana bohaterka przeżyła swoje pierwsze niejednokrotnie mrożące krew w żyłach przygody. Leo w swojej kosmicznej trylogii, na którą składają się serie "Aldebaran", "Betelgeza" i "Antares", stworzył niezwykły świat, a raczej światy. Wykreował w nich dosłownie wszystko, całą florę i faunę, nowe zwyczaje i systemy społeczne, sekty religijne, które poza Ziemią zaczęły przyjmować ekstremistyczne formy. Wszystko doskonale przemyślane od początku do końca. Sama warstwa fabularna to też nie tylko niesamowita przygoda w kosmosie, ale też walka z problemami trapiącymi współczesne społeczeństwa. Mało który komiks tak bardzo trzyma w napięciu, jak tytuły tworzone przez Leo. Bohaterowie serii tego brazylijskiego twórcy żyją w ciągłym zagrożeniu. Jeżeli nie ze strony obcej flory i fauny, to ze strony ludzi, którzy łatwo dają się omamić przez totalitarne systemy. Leo posiada niesamowity talent do kreacji bohaterów, tych w całej trylogii jest cała masa, ale każdy z nich jest inny. Poza samą fabułą warto też wspomnieć o stronie graficznej albumu, która jest po prostu fenomenalna. Autor dba o każdy, nawet najmniejszy szczególik, świetnie projektuje skomplikowane obce formy życia,  Jedyne co może przeszkadzać to dziwna mimika twarzy bohaterów, do której niestety trzeba przywyknąć. Ale gwarantuję, że ten mały szczególik szybko przestanie kłuć Was w oczy, kiedy zagłębicie się w fabularne zawiłości drugiego tomu "Antares". Oczywiście przed sięgnięciem po ten komiks polecam zapoznać się z wcześniejszymi albumami autorstwa Leo, które ukazały się na polskim rynku.



Suicide Squad #1
Nadzorować i karać
(2016; Egmont; akcja/sci-fi)

Scenariusz: Ales Kot, Matt Kindt
Rysunki: Neil Googe, Carmen Carnero, Sami Basri, Rick Leonardi, Patrick Zircher
Cena okładkowa: 75,00 zł
Ilość stron: 144

Muszę przyznać, że odczułem trochę ten hype związany z "Suicide Squad". Na film czekam z niecierpliwością, w końcu za jego sprawą Warner Bros i DC muszą się odkuć za słabo przyjęty "Batman v Superman: Dawn Of Justice". Egmont nie zawiódł i najbardziej gorącym okresie poprzedzającym premierę filmu "Suicide Squad" wydał pierwszy zbiorczy album o przygodach drużyny złożonej z kryminalistów. Już pomijając fakt nadchodzącego filmu liczyłem też na to, że komiks o Suicide Squad będzie zdecydowanie lepszy od bardzo słabego "Thunderbolts", czyli takiego marvelowskiego odpowiednika. Nadzieje były spore i w sumie na tych nadziejach niejako się skończyło.

"Nadzorować i karać" to dziwne wydawnictwo. Jako czytelnik zostałem wrzucony w sam środek akcji, która później powoli się wyjaśnia, dostajemy całą masę retrospekcji i pobieżne portretówki głównych bohaterów tej opowieści. To co rządzi w tym albumie to chaos, ale mimo tego czyta się go całkiem nieźle. Tak naprawdę fabuła skupia się tylko na trzech postaciach, pozostałe stanowią pewne uzupełnienie i dokładają swoje trzy grosze. Trochę szkoda, że Egmont zaczyna od środka, bo zeszyty wchodzące w skład tego wydania noszą numery 20-23. Co się działo w poprzednich? Tego się pewnie nie dowiemy. Niestety cierpi na tym wyłącznie czytelnik, który wielu elementów musi się domyślać, a jeżeli nie jest zaznajomiony z uniwersum DC to pewnie niewiele zrozumie z przedstawionej historii. Albumowi nie pomaga warstwa graficzna, która co chwilę ulega zmianie. Raz dostajemy ociekające mrokiem kadry, które trochę gryzą się z humorystycznymi tekstami. A za chwilę ten mrok ustępuje miejsca jakiejś cukierkowej palecie barw. Ten rozrzut stylistyczny przeszkadza we wciągnięciu się w warstwę fabularną, która wypada przyzwoicie. Jako dodatek Egmont dołożył dwie krótkie historyjki, jedna dotyczy początków Harley Quinn, a druga Deadshota. Jako kompletnie dziwny i nie bardzo zrozumiały dla mnie bonus dorzucone zostały trzy grafiki doktora Steela, który w tym albumie nie występuje. Podsumowując pierwszy album "Suicide Squad" wypada tylko przyzwoicie, ma swoje plusy, jak i minusy. Czekam na kontynuację i oczywiście na film.



Bękarty z Południa #2
Na boisku
(2016; Mucha Comics; dramat/kryminalny)

Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Jason Latour
Cena okładkowa: 49,00 zł
Ilość stron: 112

Nie mogę się nachwalić Jasona Aarona, co chwilę ten scenarzysta mnie zaskakuje. Kiedy już myślałem, że to gość specjalizujący się w mrocznych i ociekających krwią opowieściach kryminalnych to na rynku pojawiło się lekkie i pełne humory "Wolverine i X-Men". Niedawno recenzując "Ludzi gniewu" trochę narzekałem na słabo rozwinięte postaci, na brak historii, itp. Przy okazji nie omieszkałem wspomnieć, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy opowieści o mieszkańcach hrabstwa Craw. Wyszedł drugi numer "Bękartów z Południa", a ja się dalszego ciągu rozpoczętej historii niestety nie doczekałem. Jak to możliwe? Powód jest bardzo prosty, Jason Aaron w drugim albumie serwuje ciąg retrospekcji, które przybliżają czytelnikowi przeszłość trenera Eulessa Bossa. Dzięki temu dowiadujemy się co sprawiło, że Euless jest taki a nie inny, jaka była jego droga na szczyt hierarchii w hrabstwie Craw, jak wyglądał jego rodzina i stosunki z rówieśnikami.

Drugi album "Bękartów z Południa" pozostawia po sobie ogromny niedosyt. Przede wszystkim dlatego, że na bok odsunięty został główny wątek zarysowany w pierwszym tomie. Co prawda pojawiają się tutaj elementy dalszego ciągu tej fabuły, ale 90% albumu "Na boisku" stanowią opowieści o przeszłości trenera Bossa. Takie swoiste studium przypadku głównego złola jest ciekawym zabiegiem, ale powinno stanowić dodatek, swojego rodzaju bonus, który jest tylko dopełnieniem historii. Ale jeżeli odrzuci się to przekonanie to drugi numer "Bękartów z Południa" jest tylko odrobinę słabszy od części pierwszej. Ale to ciągle hrabstwo Craw, to samo miasteczko pełne wykolejeńców, mętów społecznych, brudu i niesprawiedliwości. To to samo miejsce, które tak mnie zauroczyło w pierwszym albumie. Warstwa graficzna, za którą odpowiada Jason Latour ciągle pozostaje na wysokim poziomie i jeżeli jesteście już przyzwyczajeni do jego krzywych, a nawet karykaturalnych projektów postaci to nie będziecie czuć się zaskoczeni. Mimo tych wszystkich plusów pierwszy album "Bękartów z Południa" zrobił na mnie większe wrażenie, ale dzięki temu, że w "Na boisku" fabuła nie została pociągnięta to z niecierpliwością czekam na trzecią część perypetii mieszkańców hrabstwa Craw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz