niedziela, 12 lipca 2015

ZSRRman

Superman: Czerwony Syn
(2015; Egmont; akcja/sci-fi)

Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Dave Johnson, Kilian Plunkett
Cena okładkowa: 69,99 zł
Ilość stron: 168

Gdy myślę o alternatywnych historiach osadzonych w jakimś dobrze znanym uniwersum komiksowym, to od razu do głowy przychodzi mi marvelowska seria "What if...?". To na jej łamach można było się dowiedzieć, co by było, gdyby symbiont dorwał się do Punishera, albo Conan chodził po ulicach Nowego Jorku. Oczywiście były też bardziej szalone pomysły, które zostały pokazane w kolejnych numerach tej dziwnej serii. Również uniwersum DC miało swoją serię o historiach wyłamujących się z kanonu, nosiła ona nazwę "Elseworlds". Właśnie jednym z przykładów tego wydawnictwa jest mini-seria "Superman: Czerwony Syn", która w maju trafiła na polski rynek dzięki Egmontowi.

W latach 50-tych XX wieku sowiecka telewizja wyemitowała program, w którym Józef Stalin chwalił się umiejętnościami super człowieka, który służy komunistycznej partii i pomaga strzeże ludności ZSRR. Okazuje się, iż ów nadczłowiek wychowywał się w jakimś ukraińskim kołchozie i jego niesamowite zdolności odkryte przez moskiewskich dygnitarzy zaprowadziły go niemalże na sam szczyt radzieckiego mocarstwa. Amerykański rząd przerażony takim obrotem sprawy zgłasza się do największego znanego im naukowca, Lex'a Luthora z prośbą o pomoc w walce z radziecką machiną. Superman przekonany o słuszności komunistycznych racji ściśle współpracuje ze Stalinem, jednak ciągle ktoś nie daje mu spokoju. Raz jest to Lex Luthor atakujący ciągle nowymi zabawkami, a innym razem zamachowiec z czarnej pelerynie terroryzujący całą Moskwę. W czasie gdy ideologia komunistyczna włada niemalże nad całym światem Supermana zaczynają trapić rozterki, czy faktycznie jego działania służą lepszej sprawie.

Akcja komiksu toczy się w latach 1953-2003, co daje bardzo szeroki wachlarz możliwości. Mark Millar zaprezentował w tej serii alternatywną historię dotyczącą nie tylko Supermana, ale całego świata. Kompletnie zmienił świat, który znamy dzisiaj, czy też kart książek historycznych, czy filmów dokumentalnych. Millar nie poszedł na łatwiznę po prostu przerzucając statek z małym Kal-Elem na teren Ukrainy, ale zadbał o wszelkie szczegóły. Faktycznie zaprezentował historię, co mogłoby się stać, gdyby znany Kryptończyk trafił pod skrzydła Józefa Stalina. Jak potoczyłyby się losy świata, gdyby komuniści dysponowali niepowstrzymaną siłą? To wszystko możecie zobaczyć właśnie w komiksie "Superman: Czerwony Syn". Znaleźć można tutaj masę historycznych postaci, których losy również uległy zmianie. Naprawdę niesamowicie patrzy się na karty komiksu, w którym JFK nie został zastrzelony, ale dogaduje się z Lexem Luthorem, żeby ten zaprezentował nową super-broń, która będzie w stanie pokonać ZSRR. Oczywiście w tej alternatywnej rzeczywistości znaleźli się również znani z innych komiksów DC superbohaterowie, którzy zostali odpowiednio przemodelowani, żeby pasować do zaistniałej sytuacji. I tak Wonder Woman jako bliska przyjaciółka Supermana pomaga mu szerzyć komunizm, a Batman i Green Lantern stają się opozycjonistami. Cała ta dbałość o szczegóły jaką Millar zaprezentował w tej mini-serii to absolutne mistrzostwo świata.

Oczywiście nie sposób pisać o "Superman: Czerwony Syn" nie wspominając o świetnej stronie graficznej tego komiksu. Nad tym aspektem czuwało dwóch rysowników. Dave Johnson zajął się pierwszą połową historii, w której prezentowane są początki Supermana w ZSRR oraz jego pierwsze potyczki z wysyłanymi przez rząd USA "potworkami". Natomiast Kilian Plunkett odpowiada za późniejsze lata, w których to skroń Kal-Ela pokrywają już siwe włosy, ale heros nie ustaje w słusznej walce mającej na celu bronić komunizm na terenie całego świata. Obydwaj rysownicy stanęli na wysokości zadania, o ile prace Johnsona są przesiąknięte staro szkolnym stylem, o tym przy grafikach Plunketta da się odczuć nowoczesną kreskę, ale skażoną kanciastą kreską, będącą następstwem prac Johnsona. Niesamowicie prezentują się kadry rozciągnięte na całą stronę, które bardziej przypominają plakaty z epoki socrealizmu. Dodatkowym smaczkiem są faktyczne plakaty przygotowane specjalnie na okazję tego komiksu. Znane motywy znane z literatury i historii zostały tutaj ubrane w szaty superbohaterów znanych z uniwersum DC. Ponadto polskie wydanie w ramach egmontowskiej serii "DC Deluxe" zostało rozszerzone o dodatkowe materiały, na które składają się nie tylko szkice Dave'a Johnsona i Kiliana Plunketta, ale również Alexa Rossa (znanego z "Kingdom Come", "Marvels" i "Justice").

Nigdy nie przepadałem za postacią Supermana, jedyne historie jakie z nim lubiłem to te, w których Kryptończyk faktycznie dostawał po dupie. Czyli przede wszystkim jego historia walki z Doomsday'em, czy wydany w Polsce przez TM-Semic "Superman vs Aliens". Tymczasem Mark Millar zaprezentował historię niesamowitą pod każdym względem, w której nawet najwięksi malkontenci odnajdą coś dla siebie. Ten komiks to podróż do prawdziwie alternatywnej historii świata, w której zadbano o nawet najmniejsze szczegóły. Do tego ta wgniatająca w fotel historia została opatrzona świetnymi grafikami, co dodatkowo podnosi jej wartość. Zarówno Dave Johnson, jak i Kilian Plunkett świetnie wywiązali się ze swojego zadania. Połączanie genialnej historii i rewelacyjnie do niej dopasowanych rysunków sprawia, że "Superman: Czerwony Syn" to jeden z najlepszych komiksów od DC, jakie miałem okazję przeczytać, stąd ocena maksymalna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz