piątek, 13 listopada 2015

Samotny wilk

Wolverine: Origin II
(2015; Mucha Comics; dramat/akcja)

Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Adam Kubert
Cena okładkowa: 55,00 zł
Ilość stron: 128

Jeżeli interesujecie się komiksem nie od dzisiaj, to pewnie pamiętacie takie polskie wydawnictwo jak Mandragora. Jednym z pierwszych tytułów, które Mandragora wprowadziła na polskim rynku był liczący sześć zeszytów "Wolverine: Origin" (nie tak dawno historia została wydana ponownie przez Hachette w serii Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, tom był zatytułowany "Wolverine: Geneza"). Była to historia niezwykle istotna dla postaci Logana, jednej z najpopularniejszych, ale też chyba najbardziej tajemniczych postaci Marvela. W "Origin" odkrywano sporo tajemnic z przeszłości Wolverine'a, ale całość była ubrana w świetną linię fabularną i niesamowitą oprawę graficzną. Za scenariusz odpowiadali Paul Jenkins, Joe Quesada i Bill Jemas, szkicami zajmował się Andy Kubert, a kolory nakładał nieoceniony Richard Isanove. Historia kończyła się w otwarty sposób, oto młody James Howlett podczas walki z Psem przypadkowo przebija szponami ukochaną Rose. Przerażony swoim czynem chłopak ucieka do lasu. Tak kończyła się fabuła "Origin" wydawanego w latach 2002-2003. W USA kontynuacja już autorstwa Kierona Gillena i Adama Kuberta trafiła do sklepów 10 lat po zakończeniu się części pierwszej.


Po ucieczce do lasu Logan zżył się z niewielkim stadkiem wilków. Razem z nimi polował, razem z nimi spał, razem z nimi bronił terenu. Zupełnie przypadkiem do zaśnieżonego lasu trafia niedźwiedź polarny, który pod nieobecność dwunożnego wilka bestialsko morduje stado. Logan po powrocie do jaskini toczy krwawą walkę z monstrualnym drapieżnikiem. Okazuje się, że niedźwiedź był własnością ekscentrycznego doktora Essexa, który od tej pory postanawia zapolować na Logana i poddać go eksperymentom. Jednak do dwunożnego wilka chce dotrzeć również grupa, w której skład wchodzą tropiciel Victor Creed, potrafiącą radzić sobie ze zwierzętami Clara i właściciel cyrku, dla którego Logan miałby stać się jedną z głównych atrakcji prowadzonego przez niego przybytku.

Kieran Gillen i Adam Kubert mieli przed sobą naprawdę trudne zadanie do wykonania. "Wolverine: Origin" to rewelacyjny komiks zarówno pod względem fabularnym, jak i graficznym. Mocno odbiegający od marvelowskich standardów. Wszystko jest w nim idealne i naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Fabuła jest spójna, pełna zaskakujących zwrotów akcji i trzyma w napięciu do samego końca. Jednak składająca się z sześciu zeszytów historia wyjaśniła zaledwie ułamek przeszłości Wolverine'a. W związku z tym Gillen pisząc scenariusz do kontynuacji miał naprawdę spore pole do popisu. Jednak czytając "Wolverine: Origin II" miałem wrażenie, że poprzeczka została zbyt wysoko zawieszona przez pierwszą część historii. 

Dalszy ciąg perypetii Logana nie wydaje się już tak zaskakujący i ciekawy. Chociaż Gillen stara się puszczać oko do lepiej obeznanych czytelników to w sumie niewiele to daje. Nie pomaga też warstwa graficzna, która stoi na dużo niższym poziomie niż w "Wolverine: Origin". Może to kwestia nakładania kolorów, bo przecież nikt nie przebije w tej kwestii Richarda Isanove'a (a jeśli ktoś myśli, że przesadzam, to polecam sięgnąć po komiksy z serii "Mroczna Wieża", gdzie Isanove współpracuje z Jae Lee). Odpowiadający za kolory Frank Martin niestety nie może się równać z Isanovem. W każdym razie rysunki w "Origin II" są jakieś takie puste, nie mają tej głębi, nie mają tej niesamowitej gamy kolorów, po prostu niczym specjalnym nie wyróżniają się spośród innych marvelowskich wydawnictw. Warstwa fabularna też nie powala, zwroty akcji jakieś tam są, ale nie uderzają z taką siłą jak to miało miejsce w pierwszej odsłonie. Przyznam, że czułem się bardzo zawiedziony po przeczytaniu tego komiksu i ochłonąłem dopiero po jakimś czasie. "Origin II" nie ma w sobie tej głębi pierwowzoru, nie da się tu odczuć tego dramatyzmu, nie ma tutaj też zbyt wiele wyjaśnień. Co ciekawe czytając tę historię miałem wrażenie, że Gillen dużo większą uwagę poświęca Victorowi Creedowi niż Loganowi.

Jeżeli po lekturze "Wolverine: Origin" byliście zachwyceni i sięgając po "Wolverine: Origin II" liczycie na równie genialny ciąg dalszy historii Jamesa Howletta to najprawdopodobniej się rozczarujecie. Ewidentnie Kieron Gillen nie udźwignął ciężaru, który został mu powierzony. Sama historia, jak i warstwa graficzna wypadają zaledwie dobrze. Fabule brakuje głębi i tych zaskakujących zwrotów akcji, w które obfitowała część pierwsza. Opowieść cierpi też od nadmiaru silnych charakterów biorących w niej udział, sam Gillen sprawia wrażenie, jakby chciał w roli głównej obsadzić Victora Creeda, a nie Logana. Kreska Adama Kuberta wypada świetnie i niewiele mu brakuje do jego brata Andy'ego, ale Frank Martin nie jest tak dobrym kolorystą jak Richard Isanove. Na czym cierpi cała warstwa graficzna. Mimo tego, że "Wolverine: Origin II" nie dorasta do pięt "Wolverine: Origin" to warto poznać kolejny etap przeszłości Logana. Może nie jest on już opowiedziany z takim rozmachem jak jego lata szczenięce, ale wprowadza sporo nowych wątków, które pozostawiły na sobie ślad w bogatej osobowości najdzikszego z X-Men.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz