środa, 18 maja 2016

Przekleństwo Rathów

Ludzie Gniewu
(2016; Mucha Comics; kryminalny/dramat)

Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Ron Garney
Cena okładkowa: 59 zł
Ilość stron: 136

Po lekturze "Bękartów z Południa" byłem wręcz zachwycony i liczyłem na to, że Mucha Comics szybko pójdzie za ciosem i wyda drugi tom. Niestety trochę się przeliczyłem, bo póki co drugiego albumu "Bękartów z Południa" nie ma nawet w zapowiedziach (przynajmniej nie udało mi się znaleźć). Zamiast tego wydawnictwo zaproponowało inny komiks ze scenariuszem Jasona Aarona (tak, to on odpowiada za scenariusz w "Bękartach z Południa"). Według zapowiedzi historia miała być na wysokim poziomie, kule miały świstać niemalże w każdym kadrze, a krew lać się miała strumieniami. Jako, że z miejsca polubiłem styl Aarona to musiałem sprawdzić "Ludzi Gniewu", gdzie za warstwę graficzną odpowiadał nieznany mi do tej pory Ron Garney.


Ciężko jest opisać fabułę "Ludzi Gniewu", bo ta jest dość poszatkowana i kolejne jej elementy są odkrywane skokowo. Historia skupia się na rodzinie Rathów, w której wiele lat temu zaczął się łańcuch przemocy. Wszystko zaczęło się od pradziadka głównego bohatera, który w szamotaninie zabił jednego ze swoich sąsiadów. Każdy kolejny męski potomek tego rodu prędzej, czy później stawał się mordercą. Z pokolenia na pokolenie rodzina Rathów wpadała stawała się głównymi graczami w coraz mroczniejszych porachunkach i miała na swoim koncie coraz większą ilość ofiar. Głównym bohaterem opowieści jest Ira Rath, podstarzały płatny zabójca, który żyje samotnie na odludziu. Pewnego dnia egzystencja tego mordercy zostaje wywrócona do góry nogami, otrzymuje od swojego stałego zleceniodawcy zlecenie na zabicie Rubena Ratha, swojego syna.

Gdyby ktoś się zdecydował na nakręcenie filmu na podstawie "Ludzi Gniewu" to w rolę Iry Ratha powinien wcielić się Clint Eastwood. Po prostu nie ma innej opcji. Podejrzewam, że Ron Garney rysując tę postać wzorował się na fizjonomii Eastwooda. Ale wracając do komiksu, po przeczytaniu "Ludzi Gniewu" byłem niepocieszony. Niby jest to 136 stron, czyli wcale nie tak mało, ale czyta się go błyskawicznie i po lekturze pozostaje ogromny niedosyt. Faktycznie jest to podobnie jak "Bękarty z Południa" mroczna opowieść, w której przemoc stanowi kluczowy element. Ale mam wrażenie, że zabrakło tym razem klimatu. 

Czytając "Bękarty z Południa" czułem narastającą frustrację i jednocześnie zaciekawienie (podobnie jak podczas oglądania "U Turn") - co będzie mnie czekało na kolejnych stronach? Tutaj nie ma tego efektu. Owszem, były momenty, w których zastanawiałem się co będzie dalej, ale szybko zorientowałem się, że scenariusz "Ludzi Gniewu" jest zbudowany podobnie do standardowego filmowego kryminału, w którym zemsta odgrywa główną rolę. I kiedy zdałem sobie z tego sprawę byłem w stanie w 100% przewidzieć kolejne wydarzenia i ruchy głównego bohatera. Mam wrażenie, że tym razem Jason Aaron poszedł na łatwiznę i nawet nie bardzo się starał z kreacją ciekawego otoczenia. W "Bękartach z Południa" całe środowisko jest świetnie zaprojektowane i zaprezentowane, z kolei w "Ludziach Gniewu" tego nie ma. Większość akcji dzieje się na odludziu. Historia bardziej skupia się na przeszłości, na tym jak rodzina Rathów przez lata była trapiona przez klątwę przemocy. Zabrakło jakiegoś konkretnego tła dla głównej linii fabularnej i przez to w ogóle nie udało mi się wciągnąć w historię przedstawioną na kartach "Ludzi Gniewu". Jasne, jest masa retrospekcji, ale to nie to samo. Od strony graficznej nie mogę się do niczego przyczepić. Kadry stworzone przez Rona Garney'a dobrze wpasowują się w pełną przemocy historię nakreśloną przez Jasona Aarona. Momentami rysunki Garney'a wglądają niczym proste szkice, na które został nałożony kolor, a i tak wypadają świetnie. Pewnie ich obróbka tylko by im zaszkodziła.

Po lekturze "Bękartów z Południa" sporo sobie obiecywałem po kolejnym komiksie ze scenariuszem Jasona Aarona, który trafił na polski rynek. Niestety wychodzi na to, że miałem zbyt wygórowane oczekiwania. "Ludzie Gniewu" to przyzwoita pozycja ze świetnie dobraną szatą graficzną. Tym razem Jasonowi Aaronowi nie udało się za pomocą sporej dawki przemocy opowiedzieć dobrej historii, która na dłużej zostaje w głowie. Mam wrażenie, że "Ludzie Gniewu" to tylko taka odskocznia dla tego scenarzysty, krótka opowiastka, którą udało się zmieścić na 136 stronach. Zabrakło praktycznie wszystkiego tego, co tak czarowało w "Bękartach z Południa". Pozostała tylko przemoc. Przede mną jeszcze "Skalp" ze scenariuszem Jasona Aarona i liczę na to, że tym razem będzie zdecydowanie lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz