wtorek, 27 września 2016

Komiksy na skróty - odcinek 10

To już, albo dopiero dziesiąta odsłona cyklu "Komiksy na skróty". Wreszcie udało mi się dorwać ostatnią składową, czyli w tym przypadku drugi numer "Thunderbolts", żeby ruszyć z tą odsłoną. Tym razem skupiam się na samych nowościach od Egmontu z uniwersum Marvela. Przy okazji kolejnego odcinka będzie bardziej różnorodnie, a może nawet zahaczę o jakąś mangę. Tymczasem zapraszam, na lekturę krótkiego tekstu odnośnie komiksów, w których króluje akcja i elementy sci-fi.


Deadpool #2
Łowca dusz
(2016; Egmont; sci-fi/akcja/komedia)

Scenariusz: Brian Posehn, Gerry Duggan
Rysunki: Scott Koblish, Mike Hawthorne
Cena okładkowa: 39,99 zł
Ilość stron: 132

Deadpool w swojej dalekiej przeszłości (stylizowanej na lata 80-te) spotyka Vetisa, pomniejszego demona, któremu marzy się zdobycie potężnej mocy i przejęcie władzy w piekle. Wade Wilson po krótkich i dość dziwnych negocjacjach zgadza się na przyjęcie zlecenia od Vetisa. Jego zadaniem jest upicie Iron Mana, jednak efekt końcowy nie zadowala demona. W efekcie dziwnych zdarzeń Mefisto wciąga Vetisa z powrotem do piekła. Wiele lat później demon powraca i wymusza na Deadpoolu wypełnienie kontraktu, tym razem nasz wątpliwej moralności bohater musi pozbawić życia osoby, które Vetis obdarował nadludzkimi mocami. W międzyczasie Wade wraz z Nekromantą i duchem Bena Franklina szuka sposobu na wyciągnięcie ze swojej głowy agentki Preston.

O ile pierwszy numer przygód Deadpoola z początku mnie nie przekonywał, tak drugi od pierwszych stron uderzył we mnie świetnym humorem i niesamowitym klimatem. Kilka początkowych stron jest rysowane w typowy dla lat 80-tych sposób, podobnie jest z kolorystyką. Z miejsca przekonałem się do "Łowcy dusz". Dalsza część to nie tylko żarciki z bohaterów Marvela, ale też jawna kpina z konkurencyjnego uniwersum DC. No co tu dużo gadać? Żart ściele się gęsto, trochę rzadziej podłogę zaścielają trupy, ale Deadpool jest w świetnej formie. Brian Posehn i Gerry Duggan odwalają kawał dobrej roboty, ale ukłony należą się również Oskarowi Rogowskiemu (komiksomaniak 616) za tłumaczenie, bo to głównie dzięki niemu żarciki Deadpoola wypadają tak dobrze w języku polskim. Od strony graficznej komiks prezentuje się po prostu dobrze, grafiki nie są szczególnie porażające, ale pasują do zawartej w "Łowcy dusz" treści. Chociaż gdybym miał wybierać, to dużo bardziej podobają mi się oldschoolowe grafiki Scotta Koblisha niż nowoczesne rysunki Mike'a Hawthorne'a. Drugi numer Deadpoola trzyma poziom jedynki, chociaż jest tutaj mniej epickich pojedynków, ale przecież nie w każdym numerze Wade może mierzyć się z ożywionymi prezydentami USA.



The Superior Spider-Man #4
Nie ma ucieczki
(2016; Egmont; akcja/sci-fi)

Scenariusz: Dan Slott, Christos Gage
Rysunki: Humberto Ramos, Giuseppe Camuncoli
Cena okładkowa: 39,99 zł
Ilość stron: 132

Czwarty numer "The Superior Spider-Man" składa się z dwóch łączących się ze sobą historii. Otto Octavius wreszcie przejął całkowitą kontrolę nad ciałem Petera Parkera i decyduje się poświęcić głównie działalności jako Spider-Man. Z uwagi na dobre stosunki z burmistrzem Nowego Jorku, J. Jonah Jamesonem, zostaje zaproszony na egzekucję Alistaira Smythe'a, znanego jako Spider-Zabójca. Śmiertelny wróg Pajęczaka ma zostać stracony w więzieniu Raft, które na zlecenie Jamesona poddane jest procesowi likwidacji. Jednak Spider-Zabójca jeszcze na sam koniec decyduje się na próbę ucieczki. W drugiej historii Superior Spider-Man dysponujący własną armią postanawia położyć kres organizacji przestępczej rządzonej przez Wilsona Fiska. Podczas frontalnego ataku z pałacu Kingpina ucieka Hobgoblin. Pajęczak wyrusza na łowy, żeby dorwać jednego ze swoich najcięższych wrogów. Tymczasem pod jego nosem w siłę zaczyna rosnąć podziemie kierowane przez Green Goblina.

Po lekkim przestoju w trzecim numerze "The Superior Spider-Man" wraca na prawidłowe tory. Wreszcie życie Petera Parkera schodzi na dalszy plan, żeby nowy, bardziej skuteczny Pajęczak mógł walczyć z przestępczością nie ustępującą z Nowego Jorku. Ten komiks według mnie udowadnia, że faktycznie Otto Octavius jest dużo ciekawszą wersją Spider-Mana niż Peter Parker. Niegdysiejszy przestępca przywdziewający strój Pajęczaka jest brutalny, ale też nieustępliwy i doskonale wykorzystuje swoje zdolności do walki z przestępczością. Prawdę mówiąc, czytając "Nie ma ucieczki" cieszyłem się, że zabrakło tutaj tego nudziarza Parkera, który w poprzednich numerach wcinał się w najgorszych momentach i próbował moralizować kolejne działania Superior Spider-Mana. Tym razem mamy samego Octaviusa, który niczym Punisher wymierza sprawiedliwość i doskonale wie, jak walczyć z każdym z przeciwników, żeby odnieść ostateczny sukces. Pojawiający się dopiero w tej części Christos Gage doskonale wspiera Dana Slotta w kwestii scenariusza. Znowu czuć ten powiew świeżości, który pojawił się przy okazji świetnego "Ostatniego życzenia". Graficznie ponownie jest porządnie, zarówno Camuncoli, jak i Ramos doskonale ilustrują pełne akcji przygody Pajęczaka. Rysunki w "The Superior Spider-Man" nadal utrzymane są w tej nieco mangowej stylistyce, ale ponownie to nie przeszkadza. Ciekawie prezentują się unowocześnione projekty znanych złoczyńców. Już przestawałem wierzyć w serię z Octaviusem w roli Spider-Mana, bo po genialnym początku poziom spadał wręcz lawionowo, na szczęście "Nie ma ucieczki" to wszystko naprawia i powraca ciężki klimat "Ostatniego życzenia".



Thunderbolts #2
Czerwony postrach
(2016; Egmont; akcja/sci-fi)

Scenariusz: Daniel Way, Charles Soule
Rysunki: Phil Noto, Steve Dillon
Cena okładkowa: 39,99 zł
Ilość stron: 132

Ciąg dalszy przygód ekipy bohaterów wyjętych spod prawa zarządzanych przez Czerwonego Hulka. Sytuacja w drużynie staje się napięta. Venom nie ufa Hulkowi, Punisher romansuje z Elektrą, za co nienawidzi go Deadpool. We wszystkim próbuje się odnaleźć Leader, któremu ciągle na ręce patrzy Hulk. Mimo tych wewnętrznych animozji grupa podejmuje się zadania wyśledzenia ładunku, który został wywieziony z wyspy Kata Jaya, którą niedawno grupa odbiła z rąk dyktatora. Na horyzoncie pojawia się uznany za zmarłego brat Elektry i oddział żołnierzy w zbrojach Crimson Dynamo, którzy upodobali sobie wgnieść w ziemię członków Thunderbolts.

Po przeczytaniu pierwszego tomu nowego "Thunderbolts" byłem wręcz zdruzgotany. Jak można było zepsuć tak dobry pomysł? W końcu grupa złożona z niezdolnych do współdziałania indywiduów to świetny materiał na brutalny i pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji komiks. Tymczasem mam wrażenie, że Daniel Way kompletnie pokpił temat i tom pierwszy wyszedł, jak wyszedł. Mocno liczyłem na to, że historia nie powtórzy się w "Czerwonym postrachu". I faktycznie jest trochę lepiej. I nie tylko w kwestii scenariusza, ale też warstwy graficznej. Co prawda można tutaj znaleźć krótką historię uzupełniającą główną intrygę rysowaną przez Steve'a Dillona, ale na szczęście tym razem jest to tylko kilka stron. Nadal nie potrafię się przekonać do jego sztywnej kreski. Większa część tego albumu opatrzona jest grafikami autorstwa Phila Noto. I jest odrobinę lepiej, chociaż nie jest to jeszcze styl, który idealnie by pasował do przepełnionej przemocą historii Thunderbolts. Chciałbym tutaj zobaczyć jakiegoś rysownika potrafiącego operować czernią, który potrafiłby skąpać wszystko w mroku. Niestety póki co musi mi wystarczyć Phil Noto. Wracając do samej historii, ta też wypada ciekawiej. Wreszcie pojawia się jakaś intryga, a nie parcie do przodu na "hura". Powoli zarysowują się ciągle przybierające na sile konflikty wewnątrz grupy. Thunderbolts to zespół tylko z nazwy, tak naprawdę każdy chciałby tutaj działać na własną rękę i najchętniej przy okazji wykończyłby swoich towarzyszy. Ale, żebym nie został źle zrozumiany, mimo lekkich poprawek "Czerwony postrach" to najwyżej średni album, który po przeczytaniu pozostawia spory niesmak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz